Gdy dziś ktoś pyta mnie, jak powstało Massi, nie zaczynam od dat i planów. Opowiadam historię. Bo to nie była zimna kalkulacja. To była rodzinna droga – z całym jej ciężarem, trudem i sensem.
Wychowaliśmy się – ja i mój brat Bartosz – w świecie, gdzie armatura łazienkowa była codziennością. Pomagaliśmy ojcu w jego sklepie, zanim jeszcze wiedzieliśmy, co to znaczy „firma rodzinna”. Po jego nagłej śmierci nie mieliśmy czasu się zastanawiać. Przejęliśmy stery. Dziś wiem, że wtedy nie tyle przejęliśmy firmę, co odpowiedzialność – za ludzi, klientów, idee, które ojciec nam zaszczepił. Przez lata nie tylko uczyliśmy się rynku, ale słuchaliśmy klientów. I coś zaczęło w nas kiełkować.
Myśl. Pomysł. Wizja marki, która robi coś inaczej. Lepiej. Po swojemu.
Na przełomie 2013 i 2014 roku powstało Massi – nie z chęci stworzenia „kolejnej marki łazienkowej”, ale z potrzeby zbudowania czegoś, co odpowiada prawdziwym potrzebom ludzi. Marka, która nie jest bezdusznym logotypem, ale zbiorem wartości: uczciwości, zaufania, relacji. Marka, która będzie miała twarz – i serce.
Nie byłoby Massi bez ludzi.